- Nie sądzę. Są częścią klątwy i przychodzą co noc odkąd pamiętam... Chociaż czekaj. - zawahałem się - Ostatnio jakby przybrały na sile...
Linn zamarła z widelcem wpół drogi do ust.
- Od kiedy?
- Zdaje się, że od momentu twojego przybycia tutaj...
- Znajdą mnie... - ukryła twarz w dłoniach.
- Linn, jestem z tobą. Razem poradzimy sobie z Łowcami. - chciałem ją jakoś pocieszyć.
Usiadłem koło dziewczyny i niezgrabnie przytuliłem.
- Wszystko będzie dobrze. - czułem jak jej oddech przyspieszył nieznacznie.
- Kay powinniśmy przemyśleć pewne sprawy... - powiedziała, odsuwając się ode mnie.
- Na przykład wydarzenia zeszłej nocy. - nie dawałem za wygraną.
- Wolałabym nie... - skupiła całą swoją uwagę na zaciśniętych dłoniach.
- Musisz to wiedzieć. - powiedziałem z naciskiem - Nie chciałbym, żeby z mojego powodu stała ci się krzywda.
Spojrzała na mnie niepewnie.
- Moja matka pochodzi ze starożytnego ludu Irmian. Według legendy, pewna bogini ulitowała się nad gnębioną kobietą i uczyniła pierwszym Leśnym Duchem. To coś w rodzaju nimf. - ukradkiem zerknąłem na Linn - Po roku kobieta urodziła bliźnięta, dziewczynki. Każde nowe pokolenie stanowiły dzieci płci żeńskiej. Lud rozrastał się i żył szczęśliwie. Bogini w zamian za opiekę opiekę, postawiła jeden warunek. Nigdy żadnej z nich nie wolno było żyć z mężczyzną. Moja matka ponoć nie była pierwsza... Irmianki miały surowe prawa. Dla przebłagania bogini składano ofiarę z dziecka będącego wynikiem mieszanego związku. Jeśli matka dziecka nie wyraziła zgody, wypędzano ją wraz z potomkiem do świata ludzi... Przedtem kapłanka rzucała klątwę, która miała doprowadzić do śmierci dziecka. Podejrzewam, że moją matkę spotkał smutny los.... Ty, dla własnego bezpieczeństwa, powinnaś chyba znaleźć inne schronienie...
- Kay, to wszystko...
- Linn umarłbym, gdyby coś ci się stało.... - ukryłem twarz w dłoniach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz