-Widzę, że masz gościa i to dość uroczego. - chłopak zrobił krok w stronę dziewczyny.
Złapałem go za ramię i wyrzuciłem za próg. Zdążył jeszcze wsadzić buta między drzwi, a framugę.
- Czy twoja przyjaciółeczka wie z kim się zadaje? - zapytał złowieszczo.
- Zamknij się i zmiataj! Jeszcze raz cię tu zobaczę, a kumple będą mieli problem z twoją identyfikacją!
Wreszcie zatrzasnąłem drzwi i przekręciłem klucz w zamku. Zdenerwowany oparłem czoło chłodną ścianę.
- Kto to był? - usłyszałem cichy głosik i przypomniałem sobie o obecności Linn.
- Nikt ważny. - powiedziałem z naciskiem.
- O czym on mówił? - dziewczyna niezrażona drążyła dalej temat.
Podszedłem do niej i położyłem dłonie na drobnych ramionach.
- Linn, to była największa szuja z mojej przeszłości. Ktoś, kogo dawniej uważałem za przyjaciela...Proszę nie rozmawiajmy więcej o nim.
Dziewczyna przytaknęła, a w jej oczach dostrzegłem pewne zrozumienie.
- Dziękuję. - wyszeptałem i usiadłem przy niej na kanapie.
To krótkie najście było bardziej wyczerpujące niż przyznawałem się przed samym sobą. Rozmasowałem obolałe skronie. Przyjaciel...., który mnie zdradził.... Takie rany goją się najdłużej....
- Linn.
- Tak? - zapytała niepewnie.
- Powinienem posmarować ci plecy kolejną porcją maści i zmienić opatrunek. - opieka nad tą kruszynką wpływała na mnie kojąco.
Niestety dziewczyna była nieco domiennego zdania.
- Na zmianę opatrunku? - zarumieniła się po same uszy.
Złapałem go za ramię i wyrzuciłem za próg. Zdążył jeszcze wsadzić buta między drzwi, a framugę.
- Czy twoja przyjaciółeczka wie z kim się zadaje? - zapytał złowieszczo.
- Zamknij się i zmiataj! Jeszcze raz cię tu zobaczę, a kumple będą mieli problem z twoją identyfikacją!
Wreszcie zatrzasnąłem drzwi i przekręciłem klucz w zamku. Zdenerwowany oparłem czoło chłodną ścianę.
- Kto to był? - usłyszałem cichy głosik i przypomniałem sobie o obecności Linn.
- Nikt ważny. - powiedziałem z naciskiem.
- O czym on mówił? - dziewczyna niezrażona drążyła dalej temat.
Podszedłem do niej i położyłem dłonie na drobnych ramionach.
- Linn, to była największa szuja z mojej przeszłości. Ktoś, kogo dawniej uważałem za przyjaciela...Proszę nie rozmawiajmy więcej o nim.
Dziewczyna przytaknęła, a w jej oczach dostrzegłem pewne zrozumienie.
- Dziękuję. - wyszeptałem i usiadłem przy niej na kanapie.
To krótkie najście było bardziej wyczerpujące niż przyznawałem się przed samym sobą. Rozmasowałem obolałe skronie. Przyjaciel...., który mnie zdradził.... Takie rany goją się najdłużej....
- Linn.
- Tak? - zapytała niepewnie.
- Powinienem posmarować ci plecy kolejną porcją maści i zmienić opatrunek. - opieka nad tą kruszynką wpływała na mnie kojąco.
Niestety dziewczyna była nieco domiennego zdania.
- Na zmianę opatrunku? - zarumieniła się po same uszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz