niedziela, 27 kwietnia 2014

OD Linn CD Kay

Sama nie wiem dlaczego, uciekłam i usiadłam z powrotem na kanapie. Może dlatego, żeby Kay nie widział mojej zarumienionej twarzy. Ale... skoro tak... to chyba oznacza, że czuję do niego coś więcej niż... Prędko wyrzuciłam te myśli z głowy. On, mimo że nie był do końca śmiertelnikiem, przecież starzeje się tak jak ludzie. A ja jestem nieśmiertelna. Nie moglibyśmy być razem. Poza tym, z pewnością kogoś już miał, wmawiałam sobie. Postanowiłam jednak mu powiedzieć. Niezależnie od jego odpowiedzi, pragnęłam zrzucić ten ciężar z serca. Gdy właśnie podjęłam tą decyzję, do pomieszczenia wszedł Kay, niosąc talerz z kanapkami. Uśmiechnęłam się słabo. Zawsze był dla mnie taki dobry.
- Kay, bo ja... - zaczęłam wreszcie.
- Tak? - spytał.
- Już nic. - ucięłam. Nie potrafiłam tego powiedzieć. Jakimś dziwnym sposobem już z góry przekonałam się, że nie dam rady.
- Przygotowałem kolację. - powiedział po chwili.
- Dziękuję, ale nie jestem głodna. - odparłam zgodnie z prawdą.
Nie mogłabym przełknąć ani kęsa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz