poniedziałek, 14 kwietnia 2014

OD Linn CD Kay

Moje ponure rozmyślania, do których należała także ukryta gdzieś w głębi duszy tęsknota za Kayem, przerwał charakterystyczny stukot ciężkich butów piątki mężczyzn. Już kiedyś go słyszałam. Bardzo powoli obróciłam się w miejscu. Zamarłam z przerażenia i zaskoczenia. Nie... to nie mogli być oni. Jakim sposobem dotarli za mną aż tutaj? Dawno temu powinni zgubić mój ślad w okolicach miasta Roglow, gdzie zgubiłam ich z pomocą pewnych elfów. A jednak piątka najlepiej wyszkolonych łowców Vendoru była tutaj i niestrudzenie przedzierała się przez tłumy w swych ludzkich postaciach, mierząc mnie swym zdecydowanie nieludzkim wzrokiem oraz szerząc popłoch. Rozpoczęłam ucieczkę. Zwykli śmiertelnicy nie mogli dorównać mi kroku, lecz oni należeli do innej rasy. Usłyszałam, że natychmiast podejmują pogoń. Nie wiedziałam, gdzie biegnę. Zależało mi tylko na jak najszybszym oddaleniu się. W ten sposób wylądowałam w ślepym zaułku zakończonym ścianą wysokiego wieżowca pokrytego schodzącym ze starości tynkiem. Drżąc, skierowałam wzrok w przeciwną stronę. Zobaczyłam ich. Wyglądali dokładnie tak, jak wtedy. Nie zmienili się przez tyle lat... A ja byłam całkowicie bezbronna. Dzielił nas coraz mniejszy dystans. Nagle zza zakrętu wyłoniła się sylwetka Kaya. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz