Wzruszyłem ramionami. Co mogłem poradzić na jej niechęć do mnie? Westchnąłem cicho. Może z czasem mnie polubi...? Była bardzo nieufna, ale przynajmniej ujawniła potrzebne informacje. Dobre i to, pomyślałem. Na razie niech wypoczywa, ja tymczasem zajmę się poważnymi sprawami. Cicho zamknąłem drzwi i skierowałem się do gabinetu ojca na piętrze - tak nazywałem to pomieszczenie nawet po jego śmierci... Będąc już w odpowiednim pokoju, podszedłem do małej biblioteczki z książkami. Za nimi wymacałem schowany srebrny kluczyk. Pasował idealnie do szuflady w starym, mahoniowym biurku. Bez trudu otworzyłem zamek. Mimo upływu czasu działał jak należy. Z szuflady wyciągnąłem starą, rodzinną kronikę. Na samym końcu grubej księgi znalazłem pożółkłą ze starości kartkę papieru. Rozłożyłem ją ostrożnie na biurku. Sekretem przekazywanym w naszej rodzinie z pokolenia na pokolenie była wiekowa mapa i notka o dziwnej legendzie. Papier przedstawiał wielki ląd podzielony na wiele części. Każda z nich nosiła miano Wyspy. Natomiast legenda opowiadała o starożytnych portalach między tymi Wyspami. Kiedyś uważałem to wszystko za bajki, jednak odkąd poznałem Linn, wszystko nabierało innego znaczenia. Gdyby tak, brzmi nieprawdopodobnie, ta drobna dziewczyna śpiąca spokojnie w salonie, była z innego świata...? Nagle drzwi otwarły się na oścież, a w nich stała... Linn...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz