wtorek, 29 kwietnia 2014

Rin i Koss

W ubraniu wpadłam do wody. Brr, jaka zimna!
- Jak tam ta twoja ,,kąpiel"? - spytał złośliwie.
- Niefajnie! - udałam obrażoną, ale byłam obrażona. Jednak na szczęście przyzwyczaiłam się do temperatury. Woda wydawała mi się już normalna.
Zdecydowanie wyszłam z wody. Przed domem stała jeszcze inna reklamówka. Z niej wypadł strój kąpielowy i niebieski ręcznik.
- To było zamierzone!!! - zdenerwowałam się i poczerwieniałam.
- Ale skoro już jesteś mokra, to przebierz się i chodź królewno. - zaśmiał się.
- Nie jestem królewną, ale przyjdę. - zatrzasnęłam się w domku. Zasłoniłam okna, tak dla pewności. Strój był czarny, jakby idealnie dopasowany do mnie. Otworzyłam drzwi i weszłam do wody.
- Uroczo ci w tym stroju... - powiedział. Zarumieniłam się.
- Pierwszy raz w roku pływam! Woda jest wspaniała!


Muszę przyznać, że Rin wyglądała świetnie. Miała figurę modelki i zgrabne nogi. Niestety ja też musiałem wyjść z wody i zmienić co nie co. Może nie ucieknie z krzykiem...?
- Zaczekaj na mnie nimfo. - mrugnąłem do niej i wyskoczyłem na brzeg.
Również skorzystałem z domku. Mokre ubrania (swoje i dziewczyny) rozwiesiłem na gałęzi. Było już gorąco, więc powinny szybko wyschnąć. Zniknąłem za domkiem i wskoczyłem do wody z drugiej strony wyspy i opłynąłem ją. Obserwowałem Rin z ukrycia, z nadzieją, że zacznie się martwić. Tak jak przypuszczałem, już po minucie podpłynęła do brzegu.
- Koss? Jesteś tam?
Korzystając z jej nieuwagi, zanurkowałem i wynurzyłem się za jej plecami. Pisnęła przestraszona i ochlapała mnie wodą.
- No wiesz?! Przestraszyłeś mnie! - zrobiła obrażoną minę.
- Za to cię kocham, moja księżniczko. - przytuliłem ją i pocałowałem.
- Dość tego! - wyrwała się z moich rąk i odpłynęła kawałek - Może zagramy w berka?! - krzyknęła i zniknęła pod wodą.
Nie trzeba było mi tego dwa razy powtarzać. 


Odpłynęłam na bezpieczną odległość.
- No to pływasz, czy nie? - pomachałam mu.
Chwilę stał w ciszy, a potem rzucił się jak strzała. Uciekałam, ale on w końcu mnie dogonił i capnął w... tyłek. Pisnęłam, a on puścił.
- EJ, NIE POZWALAJ SOBIE! Wszystko w swoim czasie! - już się zamachnęłam ręką, lecz na szczęście Koss złapał moje nadgarstki i trzymał, aż ochłonęłam.
- W każdym razie, ty gonisz! - krzyknął i odpłynął. Zanurzyłam się. Podpłynęłam i skoczyłam mu na plecy. Zarzuciłam się swoimi ,,mackami" na jego szyję.
- To taka moja mała zemsta! - zaśmiałam się złośliwie.
- Raczej nagroda. - odczepił mnie ze swoich pleców i postawił do wody.
- Ale ty gonisz oczywiście! Nic za darmo! - zawołałam i oddaliłam się.
Przy grze Koss zaklepywał mnie w mniej wrażliwe miejsca. Po kilku takich miałam dość.
- Późno już. Zaraz mój kot zwariuje, albo gorzej... -westchnęłam i wyszłam na brzeg. Nagle zdałam sobie sprawę, że jest sobota!


Wyszedłem za Rin na brzeg. W myślach intensywnie poszukiwałem dobrego pomysłu na wieczór. Nie chciałem jeszcze rozstawać się z dziewczyną. Nagle mnie olśniło, uśmiechnąłem się szelmowsko.
- Co takiego kombinujesz? - przyjrzała mi się podejrzliwie, okrywając ciało ciepłym ręcznikiem.
- Masz ochotę potańczyć?
- Może, a gdzie?
- Niedaleko jest miła knajpka. Dzisiaj mają koncert jakiejś japońskiej gwiazdy.
- Naprawdę? - uradowana Rin rzuciła mi się na szyję, przy okazji wrzucając nas do wody.
Przyciągnąłem do siebie niedoszłą topicielkę i razem wyszliśmy na brzeg. Z szerokim uśmiechem rzuciłem jej swój ręcznik.
- Przebierz się, a ja poczekam.
- Tylko nie podglądaj. - pogroziła palcem i puściła do mnie oko.
Pięć minut później zwolniła domek, więc i ja poszedłem założyć suche ubranie. Kolejne dziesięć minut i byliśmy spakowani i gotowi.
- Mieszkam niedaleko. Możemy tam zostawić rzeczy. Przy okazji sprawdzę co kot zdążył nabroić. - mimo groźnej miny, martwiła się o małego futrzaka.
- Zanim jednak gdziekolwiek pójdziemy, musisz mi wynagrodzić próbę utopienia nas oboje. - zmarszczyłem brwi.
- Oczywiście, dla ciebie wszystko. - odeszła do mnie i pocałowała lekko - Może być?
- Na razie. - pościłem do niej oko.
Trzymając się za ręce, ruszyliśmy dróżką do wyjścia z parku.


Zaprowadził nas do uroczej knajpki w plenerze. Poprawiłam torbę.
- To rozejdźmy się przebrać i takie tam, za pół godziny tutaj? - przeskakiwałam z nogi na nogę.
- Zgoda, tylko żeby cię nikt nie porwał! - ścisnął moją dłoń i rozeszliśmy się.

*** Pół godziny później...

Ubrana w białą sukienkę dziarsko maszerowałam do parku. Musiałam dojść póki nie jest ciemno. Szłam właśnie przez bramę parkową, lecz nagle coś poruszyło się w krzakach. Przeszedł też też po mnie blask flesza. Poczułam się jakoś nieswojo. Aha, ktoś znowu cię śledzi. Przecież jesteś tylko zwykłą dziewczyną, która niedługo zrobi prawko...
Pobiegłam na oślep. Czułam się, jakbym miała bielmo na oczach. Niechcący wpadłam na kogoś. Ten nie przewrócił się i nie mówił nic typu ,,patrz jak idziesz". To mogła być chyba tylko jedna osoba.
- Koss...? - spytałam z nadzieją.
- Co się stało Rin? - zapytał.
- Nic nic. Chodźmy lepiej...
Szliśmy w milczeniu, lecz chłopak go w końcu uciął.
- Są jakieś szkody?
- Nie, tylko rozsypana karma. Uzupełniłam ją i kot może zostać sam w domu.
Słuchać było już muzykę.
- Chodź! - pociągnęłam go na polanę gdzie był koncert.
Przed sceną był tłok, ale udało nam się dopchać. Na scenie była turkusowo włosa dziewczyna. Wydawała mi się znajoma... Zaraz, czy to nie...
- Miku... - szepnęłam.
Akurat piosenka się skończyła. Gwiazda zeszła ze sceny i zauważyła mnie. Podbiegła do mnie, a ludzie posuwali się na boki. Koss też.
- Rin! Tak cię dawno nie widziałam! - zapiszczała z radości moja przyjaciółka z gimnazjum.



Na widok piosenkarki i mojej Rin, dolna szczęka opadła mi z trzaskiem (całe szczęście usta otwierają się tylko na pewną szerokość, bo w innym wypadku zbierałbym zęby z ziemi...). Odczekałem chwilę, aż dziewczyny uspokoiły się i podszedłem do nich. Rin natychmiast złapała mnie za rękę i dokonała prezentacji.
- Miku to jest Koss, mój chłopak. Koss to moja przyjaciółka z gimnazjum. Tak się cieszę, że znowu się spotykamy.
Za piosenkarką wyrośli faceci w czarnych garniturach.
- Panno Miku...
- Oczywiście, juz idę. - powiedziała znudzonym głosem - Spotkajmy się po koncercie w mojej garderobie. Pokarzecie mi miasto. - rzuciła przez ramię i wróciła na scenę.
Powoli ludzie przestali nam się przyglądać i zajęli słuchaniem koncertu. Wykorzystałem moment, kiedy nikt na nas nie patrzył i przytuliłem Rin.
- Dużo masz jeszcze sławnych znajomych? - zbliżyłem usta do jej ucha, żeby lepiej słyszała.
- Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz. - uśmiechnęła się tajemniczo i puściła oczko.
- Tak ze mną pogrywasz? - złapałem ją w pasie i posadziłem na barana.
Rin pisnęła zachwycona.
- Super!
Dobrze bawiliśmy się do końca koncertu. Co pewien czas odnosiłem wrażenie, że ktoś nas obserwuje. Może to tylko złudzenie? W końcu gwiazda zaśpiewała ostatnią piosenkę na bis i podziękowała publiczności. Uśmiechnęła się szeroko do Rin, a potem zeszła ze sceny.
- Koniec tego dobrego księżniczko. - postawiłem dziewczynę na ziemi.
- Cudownie się bawiłam. - pocałowała mnie - Chodź, lepiej poznasz Miku. - powiedziała z entuzjazmem.
- Zaczekaj. - przytrzymałem ją - Obiecaj mi, że nie będziesz się nigdzie sama oddalać.
- Coś się stało? - rozejrzała się z lękiem.
- Nie nic. Boję się, że wpadłabyś komuś w oko. - mrugnąłem do niej i pociągnąłem w stronę niewielkiego budynku.
Mam nadzieję, że Rin niczego nie dostrzegła.



Miku otworzyła drzwi.
- Chodźcie. - kiwnęła ręką do środka. Wskazała nam skórzaną sofę. Usiedliśmy posłusznie. Ona sama obróciła krzesło w naszą stronę i usiadła. Garderoba była cała oświetlona lampkami wokół lustra. Na wieszakach wisiały rozmaite płaszcze, futra i kurtki. Wyżej była półka na kapelusze, a pod tym wszystkim - mnóstwo butów. Za Miku stałą toaletka. Stały tam różne przyrządy do makijażu. Walały się pędzle, szminki i błyszczyki.
- Wow... - powiedziałam rozmarzonym głosem. - I jak to wszystko pomieściłaś?
- Mam swoje sposoby. - zaśmiała się i dmuchnęła na niesforną grzywkę. - Długo mieszkasz w tym mieście?
- Nie, z rok czy dwa...
- Chcecie kawy? - miała już w rękach trzy kubki. Kiwnęłam na tak.
- Ja nie piję wieczorem. - machnął ręką Koss.
Nie wiem skąd wziął się tu ekspres do kawy. Miku podstawiła kubki i nalała do niej gorącego napoju. Podała mi parujące naczynie. Naprawdę dobra kawa. Lepszej raczej nie piłam...
- Długo już śpiewasz? - upiłam łyk kawy.
- Nie, rok albo dwa... - uniosła oczy ku sufitowi. - A właśnie, czym się teraz zajmujesz?
- Hm, uczę się i maluję... - powtórzyłam jej gest.
- Chyba kiedyś do ciebie wpadnę zobaczyć. - zaśmiała się a ja jej zawtórowałam. Pff, robi się ciemno. Jak ja się boję chodzić po zmroku!
No nie, to skończy się tak że znów ktoś mnie porwie czy coś podobnego.
Stukałam jednym butem o drugi. Miku zrobiła to samo.
- Nasza zabawa z dzieciństwa! - przechyliłam się ze śmiechu.
Nagle otworzyły się drzwi od garderoby. Zastygłam w bezruchu.



Do garderoby wszedł młody chłopak, może trochę starszy od Rin i Miku. Uśmiechnął się szeroko.
- O widzę, że masz gości.
- Wchodź śmiało. - piosenkarka wykonała zapraszający gest ręką - To jest Alex, mój manager, a to - wskazała na nas - Rin, przyjaciółka ze szkoły i Koss.
Przywitaliśmy się z nowo przybyłym. Alex usiadł na sofie po drugiej stronie Rin i położył rękę na oparciu za plecami dziewczyny. Niby drobny gest, a rozdrażnił mnie i zmusił do uważnej obserwacji. Rin nie zauważyła niczego, pochłonięta rozmową z Miku.
- Masz rację, wszystko zależy od dobrej reklamy. - uśmiechnął się dumnie i puścił do Rin oko.
Dziewczyna zignorowała go.
- Zazdroszczę ci Miku, występy przed wielką publicznością, autografy. - moja księżniczka widocznie się rozmarzyła.
- Ależ nie ma problemu, Miku wspominała, że malujesz. Może zorganizujemy ci małą wystawę? - nachylił się w stronę Rin i spojrzał jej głęboko w oczy - Co ty na to?
Nim dziewczyna zdążyła odpowiedzieć, objąłem ją i przyciągnąłem do siebie.
- Ciekawa propozycja. Co o tym sądzisz, kochanie?
Rin wydawała się zmieszana, a Alex posłał mi wrogie spojrzenie.



Nie wiem, czy powinnam przyjmować ofertę od nieznajomego. Jednak ten nadal patrzył mi głęboko w oczy.
- Y, no... zastanowię się. - chciałam załagodzić sytuację. Tak naprawdę nie miałam ochoty na wystawę, przecież się uczę. Nie mogę załagodzić biznesu z nauką. Ale jednak czynsz trzeba płacić. Pieniądze przecież nie rosną na drzewach.
- Dobrze, to dam ci czas. Prześpij się z tą propozycją, a jak wymyślisz, daj mi znać. - podał mi wizytówkę. Uśmiechnął się, a błysnął mu złoty ząb.
- Oczywiście! - uśmiechnęłam się sztucznie.
Alex usiadł na kanapie. Mój kubek świecił pustkami.
- Która godzina? - spojrzałam na rozmówców. Zanim Koss coś powiedział, Alex powiedział:
- Jest wpół do dwudziestej drugiej. - dopiero teraz zorientowałam się że nade mną wisi jakaś ręka. - A co, śpieszysz się?
- Tak jakby, bo nie chodzę sama po ciemku.
- To się świetnie składa, mogę cię podwieźć, będę niedaleko przejeżdżać. - wyszczerzył bieluśkie zęby. Otworzyłam usta by coś powiedzieć, ale Koss mi przerwał. Znowu trzeba było wybrnąć z trudnej sytuacji.
- Nie trzeba... - wymamrotał Koss.
- ...my lubimy... - mruknęłam.
- ...chodzić pieszo. - dokończył.
- To... - zaczęłam niepewnie.
- ...czyste powietrze... - spojrzał w sufit.
- jest... jest... - zastanowiłam się. - Zdumiewające, tak, zdumiewające!
- Nie to nie. - mężczyzna zapiął aktówkę.



- Myślę, że czas na nas. - spojrzałem na chłopaka znacząco.
- Zostańcie jeszcze... - Miku próbowała załagodzić sytuację.
- Muszę wracać, ale chętnie spotkam się z tobą w wolnej chwili. Powspominamy stare czasy. - Rin uścisnęła przyjaciółkę na pożegnanie.
Niechętnie uścisnąłem rękę Alexa.
- Masz szczęście. Lepiej jej dobrze pilnuj. - szepnął cicho, żebym tylko ja go usłyszał.
Uśmiechnąłem się z satysfakcją.
- Rin jest moja, zapamiętaj to sobie. - odszepnąłem.
Pożegnaliśmy się i wyszliśmy przed budynek. Alex odprowadził nas zagadkowym spojrzeniem.
- Jak długo Miku będzie w mieście?
- Powiedziała, że zostanie tu jeszcze przez tydzień. Wymieniłyśmy się telefonami. - radośnie wykonała kilka piruetów - Koss jestem szczęśliwa!
Złapałem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie.
- Wiesz, z tą wystawą to wcale nie głupi pomysł. Przemyśl to, tylko...
- Tylko, co...? - przyjrzała mi się podejrzliwie.
- Uważaj na tego całego Alexa.
- Jesteś zazdrosny? - puściła do mnie oko.
- O ciebie? Zawsze, księżniczko. - pocałowałem Rin.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz