Zawahałam się. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć na tak banalne pytanie.
Lubiłam zimno, ale nie chciałam, by chłopak odkrył, kim naprawdę jestem.
A jednocześnie wzbudzał we mnie niepokój.
- No dobrze. Chodźmy. - odpowiedziałam po chwili milczenia.
Lekko skinął głową i poszedł przodem, a ja podreptałam za nim. Przypatrywałam mu się kątem oka. Chyba tego nie zauważył, co mnie cieszyło.
- Jak masz na imię? - spytał w końcu, nie odwracając wzroku.
- Linn. A ty?
- Kay.
- Ładne masz te imię. Pasuje do ciebie. - stwierdziłam.
Nie powiedział nic, tylko zaśmiał się cicho.
- Powiedziałam coś nie tak...? - spytałam zaniepokojona.
- Nie, nic... - starał się ukrywać uśmiech.
- Ach, to dobrze. Wiesz, Kay, długi masz ten płaszcz. - odparłam zupełnie poważnie.
Nie usłyszałam odpowiedzi jak poprzednio. Wzruszyłam ramionami. Ciekawe, o co mu chodziło.
- To tu. - odezwał się, wskazując jakieś oszklone drzwi.
Bezceremonialnie pchnął drzwi i wszedł do środka, ja oczywiście za nim. W restauracji było całkiem przytulnie. Podobało mi się tu. Usiedliśmy przy stoliku nieopodal kominka. Po jakimś czasie podeszła do nas kelnerka.
- Państwo coś zamawiacie? - zapytała z uśmiechem.
- Ma pani ładne włosy. - powiedziałam powoli, nie zwracając uwagi na jej pytanie. Myślałam, że ucieszy ją ten komplement.
- Tak, dwie gorące czekolady. - mruknął Kay, spoglądając znacząco na zdziwioną kobietę.
Gdy odeszła, przemówił ponownie.
- Mogłabyś zachowywać się... wiesz...
- Chodzi o to z włosami? No tak, przepraszam. Może powinnam powiedzieć raczej coś o jej ubraniu. Brązowy nie jest zbyt ładnym kolorem.
Zanim zdążył odpowiedzieć, kelnerka ponownie podeszła do stolika i postawiła przed nami filiżanki. Chciałam sięgnąć po swoją, ale nieopatrznym ruchem ręki strąciłam ją. Pisnęłam, gdy na moją sukienkę wylał się gorący napój.
- No dobrze. Chodźmy. - odpowiedziałam po chwili milczenia.
Lekko skinął głową i poszedł przodem, a ja podreptałam za nim. Przypatrywałam mu się kątem oka. Chyba tego nie zauważył, co mnie cieszyło.
- Jak masz na imię? - spytał w końcu, nie odwracając wzroku.
- Linn. A ty?
- Kay.
- Ładne masz te imię. Pasuje do ciebie. - stwierdziłam.
Nie powiedział nic, tylko zaśmiał się cicho.
- Powiedziałam coś nie tak...? - spytałam zaniepokojona.
- Nie, nic... - starał się ukrywać uśmiech.
- Ach, to dobrze. Wiesz, Kay, długi masz ten płaszcz. - odparłam zupełnie poważnie.
Nie usłyszałam odpowiedzi jak poprzednio. Wzruszyłam ramionami. Ciekawe, o co mu chodziło.
- To tu. - odezwał się, wskazując jakieś oszklone drzwi.
Bezceremonialnie pchnął drzwi i wszedł do środka, ja oczywiście za nim. W restauracji było całkiem przytulnie. Podobało mi się tu. Usiedliśmy przy stoliku nieopodal kominka. Po jakimś czasie podeszła do nas kelnerka.
- Państwo coś zamawiacie? - zapytała z uśmiechem.
- Ma pani ładne włosy. - powiedziałam powoli, nie zwracając uwagi na jej pytanie. Myślałam, że ucieszy ją ten komplement.
- Tak, dwie gorące czekolady. - mruknął Kay, spoglądając znacząco na zdziwioną kobietę.
Gdy odeszła, przemówił ponownie.
- Mogłabyś zachowywać się... wiesz...
- Chodzi o to z włosami? No tak, przepraszam. Może powinnam powiedzieć raczej coś o jej ubraniu. Brązowy nie jest zbyt ładnym kolorem.
Zanim zdążył odpowiedzieć, kelnerka ponownie podeszła do stolika i postawiła przed nami filiżanki. Chciałam sięgnąć po swoją, ale nieopatrznym ruchem ręki strąciłam ją. Pisnęłam, gdy na moją sukienkę wylał się gorący napój.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz