Elfka zatrzymała się nagle, powoli uniosła dłoń i dotknęła skroni. W jej oczach dostrzegłem przerażenie.
- Wszystko w porządku? Zobaczyłaś coś? - zapytałem z niepokojem.
- Nie, nie. Tylko mi się zdawało. - potrząsnęła głową i na nowo podjęła wędrówkę.
Czyżby stare legendy mówiły prawdę? Pod koniec Czasów Wielkiej Magii ostatnią bitwę stoczono właśnie tutaj, w Zaczarowanym Lesie. Dokładniej w jego północnej części. Przed śmiercią czarnoksiężnik rzucił klątwę na te ziemie. Na każdego z przypadkowych podróżnych oddziaływała inaczej, powoli doprowadzając wszystko, co żywe do szaleństwa. Wiele stuleci później osiadł tu zbłąkany mag, twierdząc, że las przesiąknięty jest starodawną magią. Obawiając się działania klątwy, kazał wybudować potężny zamek, który nazwał Te Pouri - Mroczny. Rozejrzałem się uważnie. Odniosłem wrażenie, że nawet drzewa nabrały upiornego wyglądu. Przez gęste, ciemne liście przeświecało słabo słońce. Nie dawało za wiele ani światła, ani ciepła. Ścieżka przed nami zaczęła się zwężać i ginąć gdzieś po między grubymi pniami, a może to tylko zmęczony wzrok płatał mi figle? Tylko ork szedł raźnym krokiem przed siebie, nie zważając na nic.
- Chyba czas na odpoczynek. - powiedziałem, rozmasowując powieki.
- Berani nie zmęczony. Ludzie słabe. Berani silny. - ork dumnie klepnął się w pierś.
- Nie schodźcie ze ścieżki i nie oddalajcie się. - zignorowałem słowa orka - Za pół godziny ruszamy dalej.
Dziewczyna usiadła między korzeniami starego drzewa, zamknęła oczy i masowała skronie. Podszedłem do niej zaniepokojony.
- Co się dzieje?
- Nic... - szepnęła nie otwierając oczu.
- Ten las jest przeklęty i na każdego oddziałuje inaczej.
Podniosła głowę i spojrzała na mnie uważnie.
- Dawno temu rozegrano tu bitwę... - powoli ściągnąłem kaptur.
Niewielu widziało moją twarz, większość z nich umarło zaraz potem... Zgarnąłem czarne kosmyki z twarzy, odsłaniając długą bliznę ciągnącą się od czoła nad nasadą nosa, aż po prawy policzek.
- Byłem tam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz