Dwa dni starałem się nie myśleć o ślicznej nimfie. Niestety wieczorem w głównej siedzibie, Sneer robił co mógł, bym nie zapomniał o niej. Za każdym razem, gdy znajdowałem się w pobliżu, rozmawiał głośno z innymi centaurami. Po kolejnej takiej wymianie zdań, nie zdołałem się opanować...
- Nie sądziłem, że Shin upadnie tak nisko. Widziałem go ostatnio z nimfą wodną. Żałosne stworzenie... - nie dokończył zdania, kiedy mocnym uderzeniem w szczękę posłałem go na ziemię.
Pozbierał się niemrawo, a tym czasem inni wojownicy otoczyli nas zwartym kręgiem. Teraz z pewnością nie różniliśmy się niczym od ludzi - przemknęło mi przez myśl. Po dłuższej chwili usłyszeliśmy w oddali głos dowódcy.
- Co tu się dzieje?! - roztrącił centaury na bok i z czyjąś pomocą rozdzielił nas - Postradaliście do reszty rozumy?! - wrzasnął - Ogarnijcie się trochę, a potem obaj do mnie! To rozkaz!
Każdy z nas niechętnie ruszył w swoją stronę. Miałem rozcięty łuk brwiowy oraz kilka mniejszych draśnięć na ramionach i boku. Sneer wyglądał gorzej. Miał podbite oko, dziwnie seplenił i utykał na prawą, przednią nogę. Uśmiechnąłem się z satysfakcją. Szybkim kłusem dotarłem do do domu. Zmyłem zaschniętą krew i zmieniłem rozdartą, płócienną koszulę. Pięć minut później czekałem pod drzwiami gabinetu dowódcy na swoją kolej. Wreszcie usłyszałem cichy zgrzyt, z jakim otworzyły się drzwi. W wejściu napotkałem pełne nienawiści spojrzenie Sneera.
- Shin. - rozległo się z głębi pomieszczenia.
- Nie myś, ze ci to wyjde na tucho. Jeste mne popamentas! - wybełkotał Sneer i pośpiesznie wyminął mnie.
Z trudem opanowałem parsknięcie. Fioletowa opuchlizna wokół oka i napuchnięta warga w najmniejszym stopniu nie dodawały powagi groźbie wypowiedzianej przez centaura.
Na szczęście dowódca obszedł się ze mną dość łagodnie. Kazał zniknąć mu z oczu na kilka dni. Ktoś życzliwy stanął w mojej obronie i opowiedział o zaczepkach ze strony mojego rywala. Martwiło mnie tylko, że Sneer nie wspomniał o niedawnym opuszczeniu posterunku przeze mnie. Zapewne coś knuł... Popołudniu drugiego dnia od spotkania z nimfą, spakowałem niewielki, skórzany plecak i zniknąłem w lesie. Długo krążyłem po puszczy niezdecydowany, czy powinienem narzucać się nimfie. Ostatnio odniosłem wrażenie, że ją uraziłem. Dopiero wczesnym wieczorem odważyłem się wkroczyć do doliny, gdzie stał mały, drewniany domek.
<Eriko? Jesteś na nie zła...?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz