czwartek, 15 maja 2014

OD Lin CD Kay

Postąpiłam krok naprzód i pozwoliłam, aby portal pochłonął mnie całkowicie. Świetlista substancja miała rzadką konsystencję, a jej faktura była miękka, wiotka oraz ulotna niczym jedwab. Przez chwilę widziałam jedynie roztańczone, różnokolorowe punkciki szybujące wokół, wkrótce jednak z niezidentyfikowanej masy zaczęły wyłaniać się kształty. Stałam pod bramą. Wielką i wzbudzającą respekt bramą, wykonaną z jasnego kamienia ułożonego wewnątrz łuku tak, by tworzył korzenie, pień oraz gałęzie pozbawionego liści drzewa, otoczoną nieskazitelnie białym, równie potężnym murem. Sponad fosy wystawały łagodne wierzchołki najwyższych z budowli. Po obu stronach wejścia tkwiło dwóch elfickich strażników o kamiennych twarzach, noszących srebrne, bardzo subtelne zbroje. Nim zdążyłam ogarnąć wzrokiem otaczający mnie teren, tuż obok zmaterializował się Kay. Jeden z elfów przemówił, mierząc nas przenikliwym wzrokiem szmaragdowych oczu.
- Witajcie w Rosinglow. Mając na uwadze bezpieczeństwo, podajcie proszę swe imiona, a także wyjaśnijcie dokładny cel swego, jak mniemam, niezaplanowanego przybycia. - wyrecytował. 
Mówił stanowczym, ale jednocześnie spokojnym głosem.
- Ilyrys była moją matką. Jestem jej córką. Nie ma czasu na tłumaczenia. Musicie mi wskazać drogę do Laveny, jak najszybciej to możliwe. - poprosiłam w odpowiedzi.
- Skoro tak twierdzisz, udowodnij wiarygodność tych słów. Z tego co mi wiadomo, powinnaś władać nad żywiołem lodu. - tym razem odezwał się drugi z nich.
Nie wiedziałam, czy zdołam w tym momencie spełnić te ukryte żądanie, ale w przeciwnym razie nie wpuściliby nas do Rosinglow. Westchnęłam. Po raz kolejny nie miałam wyboru. Spojrzałam na Kaya. Jego widok napawał mnie spokojem. Poruszyłam dłonią. Ku mojej radości udało mi się, lecz... nie do końca tak, jak chciałam. Srebrzyste włosy elfa pokryły się szronem.
- Przepraszam. Naprawdę. Zamierzałam zamrozić... hmm... ziemię, ale coś mi chyba nie wyszło. Nie do końca nad tym panuję. - wyjaśniłam.
Strażnicy uśmiechnęli się do siebie pobłażliwie.
- Rozumiem. Tak czy inaczej, zdobyłaś nasze zaufanie. Możesz przekroczyć próg miasta. Niedługo...
- Ale co z Kayem?! - przerwałam mu zuchwale.
Uniósł brew, a ja zawstydziłam się i spuściłam wzrok.
- Z twoim towarzyszem? On nie może wejść.
- Przecież... przecież... dlaczego? - protestowałam nieśmiało.
- Nie udowodnił nam, że przyszedł z pokojowym nastawieniu. Możemy wpuścić go tylko wówczas, kiedy jeden z nas wniknie do jego umysłu, przetrząsając wspomnienia. - odpowiedział niewzruszony elf.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz