Pospiesznie podszedłem do Linn i przytuliłem ją mocno.
- Nie mów tak.... Nie teraz... - głaskałem jej białe włosy.
Nie wiem jak długo trwaliśmy tak wtuleni, stojąc na środku pokoju. Czerpałem z tego uścisku dużo ciepła i siły. Przeczucie podpowiadało mi, że niedługo stracę tą drobną istotkę.
- Nie dopuszczę do tego! - wypowiedziałem głośno własne myśli.
Dziewczyna spojrzała na mnie dziwnie. Miała lekko opuchnięte oczy od płaczu.
- Nie wiesz do czego są zdolni... Tak będzie lepiej... - wyszeptała.
Lekko uniosłem jej podbrudek.
- Przejdziemy przez to wszystko razem. - powiedziałem z naciskiem - Podjąłem decyzję i nie zamierzam się wycofać.
W moje serce wstąpił dziwny spokój i pewność, że postępuję słusznie.
- Być może jest ktoś, kto nam pomoże. - w oczach dziewczyny dostrzegłem iskierkę nadziei - Czy jesteś w stanie pozostawić wszystko na tym świecie i...
- Nie pochodzę stąd. - przyznała nie patrząc mi w oczy - Mój dom został zniszczony i nie mam do czego wracać...
Starłem palcem maleńką, samotną łzę na policzku dziewczyny.
- Możemy zacząć wszystko od nowa, razem i zupełnie gdzie indziej... Pytanie, czy chcesz spróbować tego ze mną...
Linn przymknęła oczy pełne smutku.
<Linn?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz