- Musimy wrócić do gabinetu mojego ojca.
- Co tam jest? - zapytała biegnąc przodem do wspomnianego pomieszczenia.
- Portal...
- Co?! - zatrzymała się tak nagle, że o mało co na nią nie wpadłem.
- Nie mam pojęcia skąd się tam wziął, może...
- Szkoda czasu! - złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę otwartych drzwi - Gdzie on jest i dokąd prowadzi? - zapytała pośpiesznie, rozglądając się po pokoju wypełnionym półkami i regałami z ciężkimi tomami ksiąg.
- Tutaj. - wskazałem na jeden z regałów nie odbiegający wyglądem od innych. - Prowadzi do świata, z którego mnie tu wygnano. Do świata elfów. - skrzywiłem usta w gorzkim uśmiechu.
Poczułem ostry ból w ramieniu i na klatce piersiowej. Krzyknąłem zaskoczony, przyciskając rękę do koszuli. Niespodziewanie znalazłem się na podłodze.
- Kay! - dziewczyna przykucnęła przy mnie.
- Już dobrze. - oddychałem z trudem.
Wreszcie ból ustał tak nagle, jak się pojawił. Odpiąłem dwa guziki koszuli i odchyliłem ją nieznacznie. Ciemna plama z ramienia rozlała się sinym fioletem pod obojczykiem i na prawą część klatki piersiowej.
- Jak otworzyć portal? - zapytała przerażona.
- Trzeba poruszyć odpowiednią książkę. - pomogła mi wstać z podłogi.
Chwiejnie podszedłem do regału i sięgnąłem po gruby tom oprawiony w czarną skórę ze złotymi literami wytłoczonymi na grzbiecie. Coś cicho zaterkotało i naszym oczom ukazało się czarne przejście między dwoma kolumnami bogato rzeźbionymi we wzory winorośli i kwiatów. Lin pogładziła gładki kamień.
- Już kiedyś je widziałam. - powiedziała cicho.
- Odsuń się proszę. - wykonała moje polecenie, obserwując wszystko uważnie z bezpiecznej odległości.
- Jiftaħ it-triq misħuta. - portal zalśnił dziwnym blaskiem bez zauważalnego źródła - Ħallihom jirritornaw lejn pajjiżhom mitlufa tagħhom. - wypowiedziałem ostatnie słowa zaklęcia. Przestrzeń między kolumnami wypełnił wir mieniący się wszystkimi kolorami tęczy - Gotowa? Portal jest otwarty...
<Linn? Pójdziesz ze mną?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz